Czterdzieści
lat temu wszyscy mieszkańcy Paradigm City w niewyjaśnionych okolicznościach
stracili wszystkie swoje wspomnienia. Od tego czasu miejsce to nazywane jest
„miastem amnezji”. Ludzie żyją jak potrafią, wykorzystując pozostałą technikę,
nie potrafiąc jednak samemu nic stworzyć. W takim miejscu potrzebna stała się
postać negocjatora, rozstrzygającego toczące się stale spory. Takim właśnie
negocjatorem jest Roger Smith.
Nasz
bohater to prawdziwy dżentelmen: kulturalny, szarmancki, zawsze elegancki.
Stara się jak najlepiej wykonywać swoją pracę i nie odmawia nikomu pomocy
(prawie). Ma swoje (czasem dziwaczne) żelazne zasady, których zawsze
przestrzega. Jednym słowem mężczyzna idealny. Poza tym posiada jeszcze jedno
unikalne hobby – pilotowanie wielkiego robota, tytułowego Big O.
Bowiem od
czasu do czasu w mieście pojawiają się olbrzymie maszyny, zwane Megadeusami,
kolejna bliżej nieokreślona pozostałość po czasach, kiedy ludzie posiadali
wspomnienia. Najczęściej ich celem jest zniszczenie korporacji Paradigm
rządzącej miastem. W takich sytuacjach pomoc negocjatora jest wprost
nieoceniona.
Poza
Rogerem istnieje cała paleta ciekawych bohaterów. Jedną z nich jest androidka
Dorothy, która pewnym zbiegiem okoliczności zamieszkuje w domu Smitha. Warto
wspomnieć, że androidy również są pozostałością sprzed 40 lat, posiadają
osobowość a nawet fragmenty wspomnień, co czyni je niezwykle ważnym elementem
Paradigm City. Nasza Dorothy nie jest wyjątkiem od tej reguły. Jak na
pozbawioną uczuć maszynę posiada bardzo rozbudowaną osobowość, oryginalne
poczucie humoru i ciętą ripostę na każdą okazję. Razem z Rogerem tworzą świetny
duet i często współpracują przy odkrywaniu tajemnic miasta amnezji. Do
ciekawych postaci należy też dowódca żandarmerii Dastun, stary przyjaciel
Rogera umiłowany w sprawiedliwości. Nienawidzi bezczynności i bezsilności i
stara się za wszelką cenę chronić mieszkańców miasta. Spodobały mi się również
kreacje „tych złych” – Shwarzwalda i Rosewatera, oraz jednej z główniejszych
bohaterek, Angel. W ogóle większość bohaterów jest całkiem rozbudowana i pełni
większą rolę, niż można by się spodziewać.
Jak na
swoje lata poziomem wykonania „The Big O” może zawstydzic wiele nowych
produkcji. Animacja jest bardzo płynna, kreska również stoi na wysokim
poziomie. Nie jest to typowa mangowa kreska, bardziej przypomina zachodnie
komiksy, ale postacie wyglądają sympatycznie. Jedyne co na początku mnie
denerwowało to kanciastość postaci męskich, szczególnie Rogera. Wyglądał, jakby
miał na sobie nie jeden, ale przynajmniej dziesięć garniturów jednocześnie.
Muzyka tez wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Ludzie określają ją mianem „Queen’u”,
jednak nie odniosłam takiego wrażenia. To po prostu kawałek dobrej robory z
nutka jazzu w tle.
Oglądając
tę serię, nie mogłam pozbyć się skojarzenia z Batmanem. Widac, że „The Big O”
czerpało z zachodniej produkcji garściami, od postaci Rogera po strukturę
Paradigm City. Da się również wyczuć klimat filmów noir: mroczny klimat, nocne
miasto i niedopowiedzenia. Cała produkcja ma jednak w sobie coś
przyciągającego, a wraz z rozwojem wątku głównego rozwiązywanie tajemnic miasta
amnezji to prawdziwa przyjemność. Niestety anime nie jest pozbawione wad. Moim
zdaniem najistotniejszą jest zakończenie, rozem z Neon Genesis Evangelion, z tą
różnicą, że o ile umysł Shinjego byłam w stanie ogarnąć, to tutaj bardzo ciężko
było mi zrozumieć, co się właściwie dzieje. Szkoda, bo historię można było
rozwinąć spokojnie i może trochę lepiej.
Mimo
wszystko uważam „The Big O” za pozycję wartą uwagi. Jeżeli ktoś lubi oryginalność
i nawiązywanie do innych dzieł, powinno mu się spodobać.
Moja ocena –
8/10
Gatunek – mecha, kryminał,
psychologiczny
Liczba odcinków –
26
Studio – Sunrise
Rok produkcji – 1999
Reżyseria – Kazuyoshi Katayama
Muzyka – Toshihiko Sahashi
Od dawna planuję bardziej zagłębić się w starsze pozycje, niestety nie mam ostatnio czasu na oglądanie, ale z chęcią sięgnę po ten tytuł, graficznie prezentuje się bardzo ładnie, ale nie to jest najważniejsze, bo przecież przede wszystkim liczy się fabuła.
OdpowiedzUsuńBIG O! BIG O, BIG O, BIG O!
OdpowiedzUsuńAlso, co do tego, czemu muzyka jest przeze mnie określana mianem "Queen'u":
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=MS4_Z84-rRE
Porównaj to sobie z openingiem C:
O Jezu, triple comment... Co ja robię, co ja robię.
OdpowiedzUsuńOdnośnie zakończenia - serio nie zrozumiałaś o co chodziło? Ono naprawdę nie jest tak trudne do ogarnięcia, jeżeli dokładnie oglądałaś serię i wyłapywałaś poszlaki.
Cholera, wyjaśniłbym, ale za dużo spoilerów bym tu wtedy nawalił... są na bloggerze jakieś PW czy coś takiego?
to ja pozwole sobie odpowiedzieć w jednym :P może i troszke jest podobny opening do flasha, ale moim zdaniem nie na tyle, żeby je porównywać :)
UsuńMoże nie całkiem nie zrozumiałam, ale zakończenie było dosyć zawile i niejasno przedstawione ;) mniej więcej wiem o co chodzi, ale może nie do końca, jak chcesz to pisz na kaslez@interia.pl chetnie zobacze, czy doszliśmy do podobnych wniosków
Podobny jest dlatego, iż twórcy otwarcie przyznali, iż się nań wzorowali. Ale to dłuuuuga historia jest i wallpostów tutaj ludziom sadzić nie będziemy~ *Chyba że chcesz, to bardzo chętnie kilka filmików "Jak powstawał Big O" itd mogę podrzucić*
UsuńOkej, to jbc na mailu spróbuję co nieco opisać.
Nie mój gatunek i rocznik xD ;)
OdpowiedzUsuńMożesz powiększyć trochę czcionkę albo w ogóle nie pisać kursywą bo cieżko się to czyta?
OdpowiedzUsuńHejka wszystkim ^^
OdpowiedzUsuńOtóż...
PANIE I PANOWIE!
Interesujesz się modą? Subkulturami? Uważasz, że ludzie mający własny styl są wyjątkowi i ciekawi? A może sam masz własny, niepowtarzalny styl i przynależysz do jednej ze subkultur? Jeśli choć na jedno pytanie odpowiedziałeś "tak", zapraszam na bloga http://yukiteru-nec-okami.blogspot.com oraz do lajkowania tej stronki https://www.facebook.com/pages/Yukiteru-Necokami/1472116849671613