O

środa, 12 listopada 2014

Dziennik z zaginięcia

„ W listopadzie 1989 roku, miałem złożyć plansze w jakimś wydawnictwie. Olałem to i uciekłem. Wszystko przez kaca i chorobę zwaną nieróbstwem.”

  Czasem tak się zdarza, że prowadzący dość spokojne życie rysownik mang wychodzi z domu, i już nie wraca. A później rysuje autobiograficzny komiks. Tak było z panem Hideo Azumą, niemal czterdziestoletnim mangaką, który znużony monotonną pracą i dręczony problemem alkoholizmu, po nieudanej próbie samobójczej decyduje się zostać bezdomnym.




  Manga dzieli się na kilka części. Najpierw śledzimy losy bohatera śpiącego w lasku pod blokiem i buszującego po śmietnikach. W kolejnych rozdziałach znajduje dorywczą pracę w branży budowlanej, a w końcu ląduje na odwyku. Wszystkie te wydarzenia przedstawione są w sposób niezwykle humorystyczny, przez co nawet najbardziej pesymistyczne epizody są lekkie w odbiorze. Autor ma do siebie ogromny dystans i potrafi śmiać się ze swoich wad. Dużą rolę odgrywa tu rysunek przypominający styl SD (super deformed), który daleki jest od znanej powszechnie „mangowej” kreski, co pewnie zniechęci wielu potencjalnych czytelników. Jednak taki styl jest moim zdaniem uzasadniony, zważywszy na tematykę, która przedstawiona w bardziej realistyczny sposób dodałaby mandze niepotrzebnego dramatyzmu i pesymizmu. Rysunki są proste, ale estetyczne, i o ile początek może odrzucać, później bardzo przyjemnie się czyta, i nie ukrywajmy – jest to jedna z niewielu (o ile nie jedyna) taka manga w naszym kraju. Wielki ukłon w stronę teł - wszystkie są bardzo dopracowane i łatwo odgadnąć miejsce akcji, nie ma też pustych kadrów.

  Moją ulubioną częścią są przygody pana Azumy jako bezdomnego. Zawiera wiele cennych wskazówek pomagających przetrwać w wielkim mieście osobom bez pieniędzy i dachu nad głową. Wyszukiwanie dobrej jakości odpadów komunalnych, robienie miotacza płomieni z puszki czy umykanie przed policją to tylko niektóre ze „sztuczek” jakie możemy znaleźć w mandze. Jest to komiks po który sięgam co jakiś czas i nigdy nie czuję znudzenia.

  Wydaje mi się, że „Dziennik z zaginięcia” może być dobrą propozycją początkową dla osób nieobeznanych z mangą, lub komiksiarzy nielubiących mangowego stylu. Oczywiście polecam go każdemu, jednak wiem, że wiele osób może rozczarować właśnie kreska autora, dlatego zatwardziali fani wielkich oczu i długich nóg mogą sobie lekturę darować.



Moja ocena: 8/10
Gatunek – dramat, okruchy życia, parodia
Liczba tomów –  1
Autor –  Hideo Azuma
Rok wydania – 2009

5 komentarzy:

  1. Może zakupie, manga brzmi zachęcająco :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, wole inną kreskę, ale ta jest... przesłoooodka! <3 Cóż, jak na razie mam dużo innych tytułów do zbierania, więc na chwile obecną sobie daruję. Lecz kto wie, co mi przyjdzie do głowy za kilka miesięcy? xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam okazji jeszcze przeczytać tej mangi, ale mam nadzieję, że kiedyś mi się uda. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zerkałam wielokrotnie na ten tytuł, ale zawsze odchodziłam z myślą "trochę szkoda mi kasy". Przy większym przypływie gotówki może w końcu się zdecyduję. może..

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za przeczytanie posta i liczymy na szczery komentarz ;)