Blood Lad
Popkultura kocha
wampiry, to fakt. Wizerunki nieśmiertelnych krwiopijców co jakiś czas
wykorzystywane są w filmach, literaturze, czy komiksach. Jednak czy „Blood Lad”
wybija się wśród znanych nam produkcji?
Świat demonów podzielony jest na kilka sektorów. Każdy ma
swojego przywódcę, jednak poprzez nieustanne walki władza przechodzi w ręce
coraz silniejszych demonów. W jednej z dzielnic przywódcą jest Staz. Na
pierwszy rzut oka niepozorny, mały, chudy i leniwy. Na drugi – prawdziwy otaku,
kochający ponad wszystko Japonię i jej wytwory, posiadający w domu niemała
kolekcję mang i gadżetów ze świata ludzi. Przy tym wszystkim Staz jest
wampirem, i to nie pierwszym lepszym krwiopijcą, lecz jednym z najsilniejszych
przedstawicieli swojego rodu.
Pewnego dnia dla Staza zdarza się prawdziwy cud – przez
magiczne przejście do świata demonów przedostaje się człowiek z krwi i kości, a
w dodatku obywatelka Japonii. Niestety, w wyniku nieuwagi głównego bohatera
Fuyumi zostaje pożarta przez pokemonopodobne coś, zanim bohater zdążył
zaatakować ją pytaniami o najnowsze anime sezonu. Cóż więc ma począć Staz,
który poza korzyściami kulturowymi czuje u dziewczyny całkiem kuszący zapaszek
krwi? Odpowiedź okazuje się równie prosta co absurdalna – wskrzeszenie.
Mamy tu cały wachlarz bohaterów, lepszych i gorszych. Do
tych pierwszych niewątpliwie zalicza się Staz, który zrywa z tradycyjnym
wizerunkiem wampira, jednocześnie próbując naśladować znanych superbohaterów.
To on powoduje większość komicznych sytuacji, i jako nie grzeszący bystrością
fan Dragon Ball’a sprawdza się w swojej roli idealnie. Co do wampirzej oryginalności, moim skromnym zdaniem pomysł był dobry, jednak w praktyce Staz
nie wyróżnia się z tłumu zwykłych chłopaczków zakochanych w anime, poza supermocami
oczywiście.
Za to główna bohaterka, Fuyumi, jest moim zdaniem totalną
katastrofą, przydatną jedynie fanserwisowi. Nie mogę zrozumieć, jak taka mdła
postać może napędzać fabułę – równie dobrze mogłoby jej nie być i nic by nie
ucierpiało. Na szczęście pozostali bohaterowie reprezentują nieco wyższy poziom
i robią coś więcej niż tylko istnieją. Mimo wszystko jednak często ich
charaktery nie są zbyt rozbudowane, a ci, którzy mogliby mieć coś więcej do
powiedzenia spychani są na dalszy plan. Ponadto zauważyłam brak logiki i
niekonsekwencję w zachowaniach, zwłaszcza brata Staza. Ale tragedii nie ma.
„Blood Lad” jest komedią i w tym aspekcie jest całkiem
niezłe. Proste, ale zabawne gagi, często oparte o znane anime są łatwe do
zrozumienia dla nie-Japończyków i co najważniejsze, są zabawne. Niestety, jak na komedię, to jest ich stanowczo za mało (przynajmniej moim zdaniem, a mam spaczone poczucie humoru). Gorzej, kiedy
do anime próbuje wbić się akcja, lub – broń Boże – dramat. Wtedy wieje nudą na
kilometr i ciężko się ogląda. Walki prezentują się nieciekawie (przynajmniej
mnie nie porwały), a próby wprowadzenia dramatycznej atmosfery (i wątek Fuyumi)
wyglądały po prostu śmiesznie (w złym znaczeniu tego słowa). Niemniej jednak
obejrzałam do końca, a to znaczy, że nie było aż tak źle.
Jedną z największych wad tej produkcji jest zachwiana
kompozycja, a dokładnie brak jakiegokolwiek zakończenia. Nie wiem, czy
powstanie druga seria, ale nawet w takich wypadkach mamy chociażby szczątkowe
zakończenie. Jednak nie tym razem. Rozumiem że może budżet był ograniczony, ale
można było zachować chociaż pozory. Nie wspomnę już o nie dokończeniu żadnego
wątku, wręcz przeciwnie – w ostatnich odcinkach zostają dodane kolejne.
Grafika jest sprawą gustu, ale mi się nie spodobała. Nie
mówiąc o kresce (która też nie przypadła mi do gustu), tła i animacja sprawiają
wrażenie robionych na szybko i niedbale. Być może to celowy zabieg uproszczenia
(jak np. w Bakemonogatari), ale tutaj wygląda raczej niechlujnie. O muzyce ciężko cokolwiek powiedzieć. W anime
nie było jej za bardzo słychać, poza openingiem i endingiem . Cóż, mówi się, że
dobra muzyka to taka, której się nie słyszy podczas oglądania, ale w seriach
shounenowych zwykle można wyłapać kilka utworów…
Podsumowując – Blood Lad do wybitnych anime nie należy,
jednak można się skusić „z braku laku”. Jednak nie wyróżnia się niczym
szczególnym i z pewnością nie zapisze się na długo w pamięci. Jest niezłą
komedyjką, którą można obejrzeć w wolnym czasie, nic poza tym. Jeżeli miało być
jedynie reklamą mangi – mnie nie zachęciło do czytania jak i sięgnięcia po
drugą serię, o ile takowa powstanie.
Moja ocena: 5/10
Gatunek – komedia, fantasy,
nadprzyrodzone, ecchi
Liczba odcinków –
10
Studio – Brain Base
Rok produkcji – 2013
Reżyseria – Shigeyuki Miya
Muzyka – Yuki
Hayashi
Strzelam, ze ta grafika to celowy zabieg, tak samo jak sposób prowadzenia rozmów i ukazywanie scen, twórcy na siłę chcieli zrobić dziwne, specyficzne anime, które powinno zachwycać niestety coś im po drodze nie wyszło. Na ich niekorzyść działał też fakt, że w tym sezonie pojawiły się inne "specyficzne" serie i odkryły wszystkie wady tego twory. Mi Blood Lad nie przypadło do gustu.
OdpowiedzUsuńteż mi się tak wydaje, chyba to miało mieć taki komiksowy styl, mi niezbyt się podobało :P dobrze, że Tobie też nie przypadło do gustu, tyle dobrego o tym się nasłuchałam że aż się bałam tę recenzję pisać XD
UsuńMnie też właśnie dziwią te wszystkie pozytywne opinie. O.o
UsuńWydaje mi się, że Fuyumi jest swego rodzaju parodią takich właśnie nudnych moe. Brat Staza też jest poprowadzony w podobny sposób, w ogóle to anime jest raczej parodią.
OdpowiedzUsuńManga wychodzi nadal, dlatego anime po prostu urwali, nie fillerując - pewnie będzie dalszy ciąg.
Graficznie to to animu za bardzo starało się być jak Jojo's Bizarre Adventure - nagłe zmiany kolorów, fruwające onomatopeje. W sumie, też historia o wampirach.
OdpowiedzUsuńTeż mi się nie podobało, przy trzecim odcinku zauważyłam, że się zmuszam i rzuciłam. Chyba dobrze zrobiłam, wkurzyłoby mnie, gdybym miała oglądać serię bez zakończenia ani rozwiązania żadnego wątku.
Właśnie zabieram się za oglądanie tego anime. Dam szansę tej serii i spróbuję je obejrzeć, ale zobaczymy. Mojej koleżance się podobało i tak jakby ona mnie pchnęła by zobaczyć co jej się tam spodobało. :3
OdpowiedzUsuńWampiry zawsze kojarzyły mi się przede wszystkim z samotnością... Dla mnie to byli ludzie, którzy każdego dnia musieli walczyć ze śmiercią i ze samym sobą. Ludzie tak bardzo zagubieni, którzy nie potrafią odnaleźć się w "chorym świecie", więc wpoili sobie do głowy swoje własne idee. Muszą zabijać by żyć i doskonale zdają sobie sprawę z tego, że ich życie może się w każdej chwili skończyć. A im dłużej żyją przeżywają coraz większą tragedie, którą jest to, że ich życie się nie kończy...
OdpowiedzUsuńMiałam napisać coś na temat anime, a kurde znowu napisałam takie moje tam "coś".
+Widziałam, że byłaś obserwatorką mojego bloga, chciałam ci tylko powiedzieć, że przeniosłam go na inny adres: i-am-who-i-really-am.blogspot.com
Pozdrawiam, przepraszam jesli zawracam tylko głowę, lecz będzie mi cholernie miło, jeśli dasz mi kolejną szansę :D
Miałam zacząć oglądać, ale po twojej recenzji chyba sobie odpuszczę to anime ;)
OdpowiedzUsuń