Bakemonogatari
„Bakemonogatari” znaczy tyle co „opowieści o duchach”. Jednak czy ten
popularny tytuł, który kochają miliony fanów niesie ze sobą coś więcej niż
tylko zbiór opowieści o dziwactwach różnej maści?
Do tego anime podchodziłam z
dużym dystansem, jak to zwykłam robić przy seriach wychwalanych przez większość
pod niebiosa. Po przeczytaniu mnóstwa recenzji i komentarzy na forach
postanowiłam sama się przekonać, ile kolejne dziecko SHAFTU jest warte. I w
zasadzie mogę je określić jednym z najczęściej wypowiadanych przez bohaterów słów
– dziwność.
Koyomi Araragi jest zwyczajnym licealistą,
do którego w niewyjaśniony sposób przyklejają się nadzwyczajne wydarzenia. Pewnego
dnia z nieba spada niezwykła dziewczyna – charyzmatyczna Senjougahara Hitagi,
która jak się okazuje, ma pewien nietypowy problem i bynajmniej nie jest
zadowolona, że ktoś ją uratował. Co więcej, naszego bohatera atakuje skrytymi
pod spódnicą morderczymi przyborami szkolnymi.
Po udzieleniu Senjougaharze pomocy do
Araragiego przychodzą coraz to nowe dziewczyny o dziwnych problemach.
Najczęściej są to zjawiska wywołane negatywnymi emocjami, wspomnieniami czy
nieumiejętnie rzuconymi zaklęciami. Same duchy są tylko dodatkiem i sprawiają
wrażenie nie posiadających własnej woli. Szkodzą lub spełniają w przewrotny
sposób ukryte w podświadomości bohaterów życzenia. Można by się spodziewać, że
Araragi posiada jakąś wyjątkową moc, dzięki której udaje mu się zwalczać
klątwy, jednak jedyną nadnaturalną w chłopaku rzeczą jest natychmiastowe
gojenie ran pozostałe z czasów, kiedy był wampirem. Często o pomoc proszony
jest bezdomny Oshino, który naprowadza bohaterów na właściwą ścieżkę.

Będąc przy bohaterach nie można
nie napisać kilku słów o najbardziej rozpoznawalnej postaci Senjougahary.
Inteligentna i wygadana, o ciętym języku z pewnością najlepiej skonstruowaną bohaterką w
tym anime. Oshino określa ją jako tsundere, jednak nie jest tak do końca. To
silna kobieta dbająca o swoje interesy, jednocześnie bardzo kobieca i
potrzebująca oparcia. Niestety, tylko ona utrzymuje tak wysoki poziom –
pozostałe postacie przy niej po prostu
bledną. O Araragim można powiedzieć, że to miły chłopak, pomaga każdemu bez
względu na wszystko. Na tle tysiąca męskich postaci nie wyróżnia się niczym.
Tworzy z Hitagi zgrany duet i przyjemnie się ogląda ich rozmowy, jednak w
towarzystwie innych dziewczyn zmienia się w typowego licealistę. Co do
pozostałych dziewczyn mamy typowy haremowy zestaw. Najpierw słodka, nadpobudliwa
dziewczynka Hachikuji Mayoi, która działa na nerwy głównemu bohaterowi (i nie
tylko jemu…). Jej historia podobała mi się najmniej, chociaż pomysł jako taki
uważam za bardzo dobry. Irytowały mnie podteksty erotyczne w rozmowach między
nią a Araragim. Ciężko mi uwierzyć, że na oko 12 letnia dziewczynka interesuje
się seksem – może innym się to wydawać normalne, dla mnie jednak było raczej
niesmaczne. Dalej mamy typ sportsmenki, Kanbaru Suruga. Nawet ją polubiłam,
jednak jej postać nie była wybitnie interesująca, natomiast historia -
całkiem ciekawa. Typ niewinnej i delikatnej dziewczynki, z którą nasz bohater
bawił się w dzieciństwie - Nadeko Sengoku – nie przypadła mi do gustu z podobnych
przyczyn, co Mayoi. Po prostu fan serwis z dziećmi w roli głównej to nie dla
mnie. Na końcu mamy wybitnie mądrą i miłą przewodniczącą klasy – Hanekawa Tsubasa.
Nie wiem, co mam o niej myśleć, o ile na początku wydawała się być w porządku,
to w dalszych odcinkach zaczęła zachowywać się dosyć… dziwnie, to najlepsze
słowo.

Co do grafiki mam bardzo mieszane
uczucia. W pierwszym odcinku byłam zachwycona – piękna animacja, nietypowa
perspektywa, kontrastowe kolory i dokładność w wykonaniu postaci – długo
czekałam na taką przyjemność dla oczu. Niestety im dalej, tym gorzej – postacie
zaczynają poruszać się jak roboty, w oddaleniu zatracają twarze, brak jest tych
różnorodnych ujęć. Tła są niezwykle uproszczone, najczęściej to tylko kilka kresek lub plam barwnych, co daje
interesujący efekt. Z pewnością jest to rozwiązanie nietypowe, jednak dla mnie
osobiście niewygodne – ciężko jest się zorientować, gdzie właściwie dzieje się akcja,
po pewnym czasie kontrastowe kolory zaczynają drażnić.
Co do muzyki jestem na tak. Do
każdej z dziewcząt mamy oddzielny motyw muzyczny, który jest dopasowany do ich
osobowości, muzyka jest dobrze dopasowana i nie drażni. Niektórzy uważają openingi
i en dingi za jedne z najlepszych w historii anime. Będąc przy oprawie audio
musze wspomnieć o naprawdę dobrej grze seiyu i dopasowaniem do animacji – nie ma
tu widocznego w niektórych anime zjawiska, kiedy usta mówią swoje, a głos
swoje.

Bakemonogatari, to anime
przedziwne. Nawet nie wiem, komu mogłabym je polecić – po prostu trzeba je
samemu obejrzeć. Nie należy przygotowywać się na porywającą akcję, większość
stanowią obszerne dialogi. Większość żartów oparta jest na grach słownych,
które po przetłumaczeniu tracą swój urok i trudno jest je zrozumieć. Nie
doszukiwałabym się nie wiadomo jak głębokich przesłań – to anime jest po prostu
tym, na co wygląda – czymś dziwnym. Nie jest to jednak seria, którą pokusiłabym
się obejrzeć po raz drugi, nie wpadła niestety w mój gust. Nie planuję również
oglądać pozostałych części serii „monogatari”.
Moja ocena – 7
Gatunek – okruchy życia, komedia,
nadprzyrodzone, tajemnice
Ilość odcinków – 15
Studio – SHAFT
Rok produkcji - 2009
Reżyseria – Akiyuki Shinbou,
Tatsuya Oishi
Muzyka – Satoru Kousaki
W serii -monogatari (Bakemonogatari, Nisemonogatari, Nekomonogatari i tak dalej) i rytuje mnie najbardziej podejście fanów. Przecież to kolejna ecchi haremówka - tyle, ze ujęcia są trochę kreatywniejsze (i, okej, ładniejsze) niż średnia, no i jest dużo "głębokiego" gadania.
OdpowiedzUsuńAle wiem, że to jedna z lepszych ecchi haremówek, które przecież lubię, więc do samego anime większych zastrzeżeń nie mam :)
masz rację, nie rozumiem ludzi, którzy w tym szukają jakiegoś głębszego przesłania, dla mnie to wyglądało jakby problemy dziewczyn były tylko pretekstem dla wsadzenia ecchi gdzie się da :P na szczęście seria trzyma lepszy poziom niż większość z tego gatunku :)
Usuń